Patron Szkoły

BIOGRAFIA KARDYNAŁA STEFANA WYSZYŃSKIEGO

Jego Eminencja Stefan Kardynał Wyszyński, Arcybiskup Metropolita Gnieźnieński i Warszawski, Prymas Polski, urodził się 3 sierpnia 1901 roku w Zuzeli nad Bugiem, w ziemi łomżyńskiej będącej wówczas pod zaborem rosyjskim, jako drugie dziecko w wielodzietnej rodzinie Stanisława i Julianny.  Ojciec Księdza Prymasa był z zawodu organistą. Ksiądz Prymas przy różnych oka­zjach, podczas wizyty w swoich stronach rodzinnych lub przy różnych okolicznościach, tak wspominał swoje dzieciństwo i lata szkolne:

            Miałem zaledwie osiem lat, gdy mój Ojciec przeniósł się z Zuzeli do Andrzejewa. Co mi pozostało w pamięci z tego okresu? Pozostał mi obraz Matki Bożej Częstochowskiej. Przed tym obrazem modlił się mój Ojciec i moja Matka, która zmarła 31 października 1910 roku, zaledwie w kilka miesięcy po przeniesieniu się Ojca z Zuzeli, i pochowana jest w Andrzejowie. Wiele razy znajdowałem mojego Ojca – którego Bóg obdarzył głęboką religij­nością i darem modlitwy – właśnie przed obrazem Matki Bożej Częstochowskiej. Tu spędzał chwile wolne              od licznych prac przy budowie kościoła. Nie rozumiałem wtedy, dlaczego mój Ojciec tyle czasu klęczy przed tym obrazem. Dziś to rozumiem. Był wierny darowi modlitwy do ostatnich swoich dni. Dziś rozumiem jego modlitwy i służbę, którą traktował nie jako zawód, ale jako powołanie sługi ku chwale Bożej, grając i śpiewając w dawnej zabytkowej, drewnianej świątyni.
Mój Ojciec z upodobaniem jeździł na Jasną Górę, a moja Matka – do Ostrej Bramy. Razem potem schodzili się w nadbużańskiej wiosce, gdzie się urodziłem, i opowiadali wrażenia ze swoich pielgrzymek. Ja, mały brzdąc, podsłuchiwałem, co stamtąd przywozili. A przywozili bardzo dużo, bo oboje odznaczali się głęboką czcią i miłością do Matki Najświętszej i jeżeli coś na ten temat ich różniło – to odwieczny dialog, która Matka Boża jest skuteczniejsza: czy Ta, co w Ostrej świeci Bramie, czy Ta, co Jasnej broni Częstochowy?
W domu moim nad łóżkiem wisiały dwa obrazy: Matki Bożej Częstochowskiej i Matki Bożej Ostrobramskiej. I chociaż w owym czasie do mo­dlitwy skłonny nie byłem, zawsze cierpiąc na kolana, zwłaszcza w czasie wieczornego różańca, jaki był zwyczajem naszego domu, to jednak po obudzeniu się, długo przyglądałem się Tej Czarnej Pani i Tej Białej. Zastanawiało mnie tylko, dlaczego jedna jest czarna, a druga biała? To są naj­bardziej odległe wspomnienia z mojej przeszłości.

W dzieciństwie wpadłem kiedyś w szalony gniew i spaliłem moim siostrom wszystkie lalki. Możecie sobie wyobrazić, jaki był płacz i co mi groziło, gdy przyszła sprawiedliwość w postaci… Ojca! I wtedy co się okazało? W moim domu stał duży fortepian. To było miejsce mojej ucieczki – pod fortepian. Gdy „sprawiedliwość” się zbliżała, moje pokrzywdzone siostry obsiadły wokół fortepian i błagały Ojca, aby egzekucję odłożyć na później. Tłumaczyły: On się poprawi, nawróci. Jak widzicie nawróciłem się.

Od 1910 roku dzieci państwa Wyszyńskich (po śmierci żony ojciec Księ­dza Prymasa ożenił się po raz drugi) chodziły do szkoły w Andrzejewie, z rosyjskim językiem nauczania. Ojciec jednak dbał o naukę języka polskiego, dostarczał dzieciom polskie książki i rozbudził w nich chęć do czytania.

W roku 1913 w parafii Andrzejewo Stefan przyjął sakrament bierzmowania. W świątyni w Andrzejewie kształtowało się, rozwijało i dochodziło do świadomości powołanie kapłańskie. Tutaj Stefan postanowił, że pójdzie do seminarium. Tu po raz pierwszy wyjawił swoją tajemnicę ojcu, który z pewnym oporem udzielił błogosławieństwa na drogę kapłaństwa Chrys­tusowego. Podczas całonocnego czuwania w Wielki Piątek Stefan odkrył piękno drogi, którą miał pójść. Uważał, że to jest jedyna droga dla niego i nie może być innej. I do końca życia nie miał co do tego wątpliwości, że taka powinna być jego droga. Ostatni raz był w Andrzejewie w 1923 roku, na kilka miesięcy przed święceniami kapłańskimi. Żyła jeszcze jego babcia staruszka. Stefan poprosił ją o błogosławieństwo na drogę kapłańską. Ta prosta kobieta, żegnając Stefana, powiedziała: „Pamiętaj, jeżeli będziesz złym księdzem, to mi się na oczy nie pokazuj”.

Od roku 1912 do 1914, do wybuchu I wojny światowej, Stefan chodził do Gimnazjum Wojciecha Górskiego w Warszawie. Rozwijała się i pogłębiała u Stefana miłość ojczyzny. Pieniądze, które otrzymywał od rodziców na drugie śniadania, przeznaczał na cele patriotyczne lub kupował za nie posiłki dla głodnego kolegi. Prowadził bogate życie koleżeńskie. Jedno ze wspomnień świadczy o tym, że nawet zabawom Stefka przyświecał patriotyzm. Otóż w Ogrodzie Saskim leżała pryzma kamieni. Ta pryzma była ulubionym miejscem zabaw dzieci. Pewnej niedzieli przyszedł z kolegami do ogrodu, aby bawić się na swojej pryzmie. Pryzmę tę uważali za własną. Jakież było ich zdumienie, gdy zobaczyli bawiących się na niej małych Rosjan. Postanowili ją odebrać. Zdobycie tej pryzmy uważali  za symbol odzyskania niepodległości Polski. Rozgorzała walka między dziećmi. Podrapani, posiniaczeni, mogli zakrzyknąć: hurra! Wówczas Stefek oderwał rękaw ze swojej białej koszuli i zdjął czerwony krawat. Na pryzmie pojawił się ,,pierwszy sztandar Polski”!
W latach 1914-17 Stefan, nie mogąc się dostać do Warszawy odgrodzonej od Andrzejewa linią frontu, uczył się w gimnazjum męskim im. Piotra Skargi w Łomży. Mieszkał na stancji u jednego z profesorów.

Władze okupacyjne w Łomży zabroniły działalności harcerstwa. Zdarzało się, że podejrzanych o przynależność do tej młodzieżowej organizacji skazywano na karę 25 pejczów. Pomimo to Stefan bardzo aktywnie udzielał się w harcerstwie i nie raz złapany przez Niemców otrzymywał kary chłosty.

O tych karach wyraził się później, że były to pierwsze cierpienia dla Ojczyzny. Później przez dwa lata uczył się w Liceum Piusa X we Włocławku. Po zda­niu matury wstąpił do włocławskiego Seminarium Duchownego.

Biografia Kardynała Stefana Wyszyńskiego – czytaj całość